poniedziałek, 27 maja 2013

Janusz nie pierdol!

Tytuł prosty i nie chodzi tu o Palikota - w tym przypadku marne szanse, by oczekiwanie zawarte w tytule się ziściło. Chodzi mi o trenera Radomiaka, byłego zawodnika Olimpii, Janusza Niedźwiedzia. Z dużą ciekawością obejrzałem konferencję prasową i posłuchałem co sympatyczny Janek ma do przekazania. O mało nie spadłem z krzesła. Gość przegrał, wracał do domu bez punktów, zamienił się miejscami w tabeli, a co się przy tym namądrzył, to jego. Kompletnie się z facetem nie zgadzam, bo facet po prostu nie ma racji. Przy całej mojej życzliwości dla Janka nie jestem w stanie zrozumieć, co powoduje ludźmi w takich momentach (bo nie tylko Niedźwiedź wygadywał w Elblągu głupoty, co słusznie zauważył trener Olimpii Oleg Raduszko - przy okazji pozdrowienia dla człowieka z kontaktami zwanego słusznie "Świrem").
Nie wiem jak Wy, ale ja wolę wygrać po kiepskim meczu, niż przegrać po niewiarygodnie pięknej grze. Wydaje mi się, że to tak samo stara piłkarska prawda, jak futbol. Tymczasem młody stażem trenerek próbuje na trzecim poziomie ligowym wmówić (bo przecież nie udowodnił tego grą i wynikiem), że nie liczą się gole, skutek końcowy, a piękno i system gry. Abstrahując od tego jak grał Radomiak, a jak Olimpia, przepaści nie widziałem, należy zadać pytanie Jasiowi czy wie co to jest taktyka? Co z tego że Radomiak miał przez większą część meczu piłkę? Co z tego, że chwilami wymieniali pomiędzy sobie po kilka/kilkanaście podań (cytuję JN). Co z tego, że ich skrzydła i przód biegał jak nakręcony (szczególnie ci bardziej śniadzi). Kompletnie nic. Radomiak zgarnął całe 0 (zero) punktów i został odprawiony z kwitkiem. A "beznadziejna", "nie grająca w piłkę" "wybijająca na oślep" Olimpia przykleiła sobie trzy kolejne oczka i jakby jeszcze było mało, to przeskoczyła Zielonych w tabeli. O taki sobie joke :-) Nie wiem skąd Jasio czerpie swe mądrości, ale nie raczej z obserwacji spotkań na dużo wyższym szczeblu niż liga, w której para się trenerką. Czy ktoś dziś pamięta jak przed rokiem wyglądał mecz Bayern-Chelsea w finale Champions League? Co z tego, że Bayern przez 90% meczu tłamsił rywala, jak trofeum do góry wznieśli podopieczni RdM (Roberto di Matteo). Ten rok i finał Europa League - znów ta sama Chelsea, inny trener Benitez, tym razem z Benficą Lizbona. Benficą, która grała pięknie i... właśnie. Piękna gra to nie wszystko. Liczą się gole i punkty. Zapamiętaj sobie Jaśko, tym bardziej, że pracujesz w takim miejscu, gdzie prezes oględnie mówiąc do tuzów spokoju i opanowania nie należy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj kulturalnie. Dziękuję :-)